Turyści boją się powodzi, której nie było
W górskich kurortach na Dolnym Śląsku właściciele hoteli i pensjonatów liczą starty po powodzi, której nie było. Choć woda nie zalała tych miejscowości, branża turystyczna traci wskutek paniki i strachu, który ogarnął polskich i zagranicznych turystów. Hotelarze szacują, że liczba gości w lipcu będzie niższa o 20-30 procent w stosunku do poprzedniego roku.
Ludzie dzwonią i odwołują rezerwacje. Interesuje ich głównie, jaka jest pogoda i nie dowierzają, gdy słyszą, że nas nie zalało. Podobna sytuacja ma miejsce w sąsiednim Karpaczu. Hotelarze opowiadają, iż było tyle zapytań odnoszących się do tego, czy miejscowość faktycznie nie została zalana, że konieczne było wydanie specjalnego oświadczenia.
Na stronie internetowej i w komunikatach rozsyłanych pocztą elektroniczną władze zapewniają, że powodzi w Karpaczu nie było. Trzeba jednak zaznaczyć, że na popowodziowej panice tracą nie tylko hotelarze. Jeleniogórski PKS odwoływał przejazdy z młodzieżą, ponieważ szkoły rezygnowały z wycieczek uczniów w góry.
Przedstawiciele branży oraz organizacje turystyczne takie jak: Polska Organizacja Turystyczna lub jej dolnośląski odpowiednik, powinny postarać się by w mediach pojawiły się informacje wyjaśniające, że w regionach turystycznych, w których powodzi nie było, nie ma jakichkolwiek zniszczeń.
Sytuację zza to wykorzystują nasi sąsiedzi. Zagraniczne stacje telewizyjne pokazują zalane domy, tragedię mieszkańców. Przy tym nikt nie wspomina, że powódź dotyczy tylko niewielkiego obszaru.
Źródło: e – hotelarz.pl